SHSRP
Forum Hodowców Szczurów Rodowodowych w Polsce

Zachowanie - Agresja u samców i samic w stosunku do młodych szczurów

L. - 2011-07-31, 13:02
Temat postu: Agresja u samców i samic w stosunku do młodych szczurów
A ja bym chciała głośniej poruszyć ten temat.
Nie jest to regułą, ale jednak jest to jakiś procent przypadków - nie zależnie czy to szczur rasowy czy kundelek. Sama znam kilka takich przypadków ludzi z forum jak i dotyczących własnych maluchów.
Przez zagryzienie dorosłego samca straciłam w miocie O - 2 maluchy, a w miocie Ó - 1.
O ile pierwsze dwa przypadki to wrzucenie malucha do transportera z dużym szczurem na czas transportu ( stres powinien w pewien sposób łączyć szczury, ale w sensie pozytywnym i u samic w większości przypadków jeśli standardowe metody łączenie nie pomagają to to działa), o tyle Odinn został zagryziony przez samca, który normalnie jest oazą spokoju z zachowaniem wszystkich zasad łączenia.

Samce dla ludzi są cudne, bo to duże miziaste misiaki <3 ale w stosunku do młodszych szczurów ujawniają swoją drugą naturę.

Może wspólnie dojdziemy do jakichś wniosków, jakichś wspólnych nowych zasad łączenia samców z młodymi szczurami.

gratis - 2011-07-31, 18:11

L., ale czy istnieje super innowacyjny sposób łączenia, który zapobiegnie takim wypadkom?
Szczerze, nie wydaje mi się.

Trochę chłopaków już miałam. I tylko raz moja "oaza spokoju" chciała mi skasowac malucha - Cohena.
Rafiki, kundelek, kastrat. Zapoznawałam ich w pokoju hotelowym, na wystawie w Olsztynie. Raf przestawił Cohena zębami raz, Cohen znów do niego podbiegł, Rafiki się napiął - widząc to, przysłoniłam Rafikiego.
Tak, to było wtedy, kiedy wylądowałam z Vedzionowym i Wu na pogotowiu. ; )

Oprócz tej akcji nigdy wcześniej, ani, na razie, później nie zdarzyła się sytuacja, żeby mały szczur był atakowany bez uprzedzenia. Chłopcy z nerwów ścinali się między sobą, alfa najczęściej osłaniał malucha.

Wszystko zależy od szczura, od jego stabilności psychicznej, charakteru. Jeśli stado jest niestabilne - należy bardzo uważac, bo wtedy każdy nowy szczur jest traktowany jako potencjalny konkurent, który będzie chciał któremuś-tam odbic stanowisko (piszę z własnej obserwacji moich chłopaków).
Są szczury, które ostrzegają - puszą się, dominują, przestawiają, a odsetek zagryza bez ostrzeżenia.
Jeśli człowiek nie zauważy, spóźni się, niestety...

Viss - 2011-07-31, 19:41

L. napisał/a:
Nie jest to regułą, ale jednak jest to jakiś procent przypadków
i z tego względu ja nie widzę tu żadnego problemu. Są samice agresywne, tak samo jak samce. Są samice, które zabijają i samce. To nie jest żadna nowość ani też żadna nieprawidłowość.

Shifu zabił malucha, ale uważam, ze niechcący. Nie wykazywał żadnych zmian w zachowaniu, nie był pobudzony, zestresowany itd.

Łączyłam bardzo wiele szczurów a poza 3 samicami miałam same samce i nigdy nic takiego się nie wydarzyło, czyli zero przypadków na jakieś 15 lat.

L. - 2011-07-31, 21:39

Ja nie znam samicy, która by zabiła malucha.
AngelsDream - 2011-07-31, 22:26

L., a ja wiem z for, że były takie przypadki. Wyglądało to dokładnie tak samo. Doskok, dziab i po drugim szczurze, zanim człowiek zrobił cokolwiek. Ja zawsze miałam tylko samce, różnie wyglądały łączenia, nie zawsze udawały się od ręki, niektóre osobniki nie mogły ze sobą współistnieć na normalnych warunkach, jednak wydaje mi się, że zazwyczaj wini czynnik ludzki. Nie wiemy, jak bardzo nasze emocje potrafią działać na zwierzęta, niestety. Ja dopiero na psach zrozumiałam, że najczęstszym powodem dziwnych zachowań moich zwierząt jest moja osoba i moje emocje.

Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, przed nami łączenie właściwie już dorosłej dwójki z dwoma lub trzema malcami i nie bardzo widzę szansę, żeby to zrobić inaczej niż dotychczas. Ale temat będę obserwować, gdyż porusza istotne kwestie.

Viss - 2011-07-31, 22:51

L. napisał/a:
Ja nie znam samicy, która by zabiła malucha.
ja miałam Gucie, która chciała zabić wszystkie szczury u mnie w domu, bez względu na wiek i nigdy jej nie połączyłam z innym szczurem. ;) Za to okaleczyła kilka, które dorwała. Nie udało mi się połączyć chłopców z żadną z 3 samic, mimo iż eFki były małe, młodziutkie. I są to jedyne dwa przypadki, kiedy nie połączyłam szczurów, oba dotyczą samic. :]
Agnieszka - 2011-07-31, 23:20

Takie wypadki się zdarzają i jeśli szczur naprawdę chce zabić to zazwyczaj mu się udaje. Nie wierzę w te źle wycelowane dziaby, one są zazwyczaj perfekcyjne i nie sądzę by któryś szczur został niechcący zabity, bo one nie celują niechcący w tętnicę czy kręgosłup.
U mnie zabił Goofy, ale nie brałabym go do statystyk, bo jest chory, tego co zrobił nie dało się uniknąć. Ja jestem pewna, że on nie dał znaku i się rzucił.
Samice też bywają problematyczne, ale jednak częściej słyszy się o samcach, u nich dochodzą hormony i chyba większa terytorialnośc.

Nakasha - 2011-08-01, 06:14

Miałam u siebie mnóstwo samic i samców i tylko samce sprawiały prawdziwe problemy z łączeniem. Moje samice, nigdy przenigdy, nie gryzły specjalnie i celowo do krwi. Za to samce owszem.... Najczęściej te niekastrowane, ale kastratom też się zdarzało.

Samice czasami szarpały młode, rzucały nimi, agresywnie je dominowały, czasem zdarzały się dziaby, ale niegroźne. Bywało, że chwytały maluchy w zęby i ciągnęły po klatce.

Tylko samce rzucały się z zębami i gryzły mocno, głęboko.

W pewnym sensie to jest kwestia płci i hormonów, bo większość samców po kastracji zmieniała się w grzeczne aniołki. ;)


Ale chyba nie ma jednej złotej zasady, która pozwoli zawsze zapobiec tragedii... jeśli ktoś ma niestabilne stado, często dorzuca nowe szczury, czy łączy nowe ze szczurami podczas ich burzy hormonów, to powinien mieć oczy dookoła głowy....

wuwuna - 2011-09-09, 12:13

Nakasha przypomnij jeszcze proszę o swojej matce miotu C i Carmen. To był instynkt i obrona swoich maluchów przed zapachem weterynarza myślisz?

Bo to też przykre, że tak inteligentne zwierzęta już udomowione tak reagują. Przecież taki szkrabek też powinien zachować mimo wszystko swój zapach gniazda.

AngelsDream - 2011-09-09, 21:58

Z drugiej strony zdarzają się takie łączenia jak nasze z Raumem i Magikami.

Szczury puszczone na łóżko, więc nie teren neutralny. Jedynie koc był świeżo uprany, jeszcze pachniał proszkiem. I wrzucone do nieumytej (celowo) klatki po zaledwie kilkudziesięciu minutach interakcji.

Spodziewałam się wielu rzeczy, było bardzo lekko. Maluch został przyjęty jak swój, mimo że Magiki mają zaledwie trochę ponad dziewięć miesięcy i jakieś trzy lub cztery dni temu od nowa dzieliły się władzą. Dodam także, że Andajowi zdarza się napuszyć albo zezłościć. A tu nic. Na pewno wiele zmieniło samo zachowanie Rauma, który sam się garnął, był czytelny i chciał współpracować.

Psy w łączeniu w ogóle nie uczestniczyły, choć początkowo miały rozpraszać.

zuuzuushii - 2011-10-05, 13:49

Może najwyższy czas rozwinąć ten temat?
Z wyrzuceniem słowa samiec na rzecz bardziej ogólnego szczur?
Podyskutowałabym na temat agresji, bo widzę, że każdy ma inne podejście do tego tematu.
Chodzi mi np. jakie są dopuszczalne zachowanie agresywne a jakich już nie powinno się tolerować? Ile razy może się coś powtórzyć, zanim wykluczymy jakieś inne czynniki zewnętrzne?

Nakasha - 2011-10-09, 12:56

wuwuna, tak naprawdę nie wiem co wtedy odwaliło Ayi. Ale z drugiej strony, samice podczas ciąży i odchowu młodych mogą się "nadzwyczajnie" zachowywać...

Tak czy siak z agresją u samic spotykałam się o wiele rzadziej.

zuuzuushii, moim zdaniem nie wolno tolerować gryzienia. W przypadku samców to jest dla mnie jednoznaczne wskazanie do kastracji. Tak samo jak puszenie się, ocieranie o różne przedmioty, silne znaczenie i kopulowanie z innymi samcami. Ja takich zachowań nie toleruję. ;) Ale wiem, że dla niektórych to jeszcze jest do przeżycia.

emileczka - 2011-10-11, 06:57

zuuzuushii, w przypadku samców kastracja pomoże w 90%, a w przypadku samic nie.
Chodzi Ci o agresję w stosunku do człowieka czy do innych szczurów?
My mamy jedną szczurzycę która jak się zdenerwuje potrafi dziabnąć, ale tylko wówczas gdy napatoczona ręka się rusza, bądź chce się z nią bawić. Ta samica to Gera, ciężko poznać jak jest wkurzona, bo jest łysa, ale ja już ją bardzo dobrze znam, wiem, że jak są obce szczury w domu to Gera będzie chodziła podenerwowana. Nigdy nas mocno nie ugryzła, raz rozcięła mi skórę.
Agresji w relacji szczur-szczur nie zaobserwowałam u siebie. Ciężko jest stwierdzić czy dane zachowanie jest już agresją czy nie, szczury dogadują się 'po swojemu', myślę, że trzeba znać dobrze swoje szczury jak i mieć duże doświadczenie z nimi związane.
Z samcami jest chyba inaczej niż z samicami

AngelsDream - 2011-10-11, 08:18

emileczka napisał/a:
Z samcami jest chyba inaczej niż z samicami


Oczywiście. Choćby z racji poziomów testosteronu musi być inaczej.

Trudno także nie wziąć pod uwagę czynnika ludzkiego, czyli wychowania. To, co komuś przeszkadza (Nakasha słusznie wspomniała) dla kogoś innego może mieścić się w normie. To, co jestem w stanie zaakceptować w cudzym stadzie, bo nie jest moje, w moim własnym już np. wcale by nie przeszło, etc.

Ja np. mam bardzo wrażliwe stopy. Do tego stopnia, że szczurze podgryzanie, nawet takie bardzo lekkie, bolało, powodując u mnie stres, stąd moje ogony, jeśli chodzi o nogi moje i Michała wiedzą, że można iskać Miśka pod warunkiem braku skarpetek, można po jego stopach biegać, a po moich nie. Wielokrotne, konsekwentne zdejmowanie z nóg, przy powtarzanym nie oraz nagradzanie zachowania pożądanego swoje zrobiło.

Nie wiem, bo nie mam jeszcze skali, na ile praca z ogonami, regularna, ustalona, może wpływać na przebieg łączeń. Wydaje mi się, że jakimś czynnikiem jest na pewno, ale czy naprawdę ważnym? Zobaczymy z czasem.

Samiczki, choć bez wątpienia pod paroma względami mniej problematyczne, do mnie nie przemawiają, wybieram samce, mimo ryzyka, że zawsze może trafić się taki trudniejszy. Wydaje mi się jednak, że odsetek tego typu samiczek jest niższy. Nie znaczy, że ich nie ma, ale jednak jest ich mniej niż samców.

emileczka - 2011-10-11, 08:41

dodam jeszcze, że czasami co nam się wydaje dobrym łączeniem w praktyce wychodzi bardzo źle.
Trzeba pamiętać, aby łączyć stado z 'nowym', a jak chcemy mieć 2 stada to zaczekać, aż powstaną owe stada wyklarują się alfy i bety i wówczas łączyć.
Przy ostatnim łączeniu zaobserwowałam jak istotne jest stado, alfa.
Pomimo, że Gera jest wybuchowa to kocha Truskawkę i broni ją swoim ciałem, ona zawsze kochała maluchy, ale tylko te ze stada.
No i nie trzeba się z łączeniem śpieszyć, jeśli ktoś nie ma pewności i nie 'czyta' szczurów to może robić to stopniowo, krok po kroczku, u nas rekord trwał 2 tygodnie.

zuuzuushii - 2011-10-15, 22:54

To ja może odniosę się do moich trzech szczurzych przypadków.

Ostatnio dość mocno zrewidowałam swoje poglądy dotyczące kastracji samców. Wydaje mi się, że kastracja jest zbyt pochopnie doradzana.
Szczury krótko żyją, często chorują a każda narkoza jest obciążeniem dla organizmu. W końcu tez są tylko zwierzętami i mają prawo do swoich humorów, mogą mieć swój gorszy dzień i gorszy humor.
Po za tym, o czym się nie mówi chyba zbyt głośno, po kastracji (tak jak miał np. mój Chu-Chu) wcale nie tak rzadko pojawiają się ropnie.
I co za sens jest kastracja samca , który ponad trzy miesiące siedzi sam w dunie ? Dodam, że chłopak się naprawdę sporo nacierpiał. Co dwa, trzy dni wizyta u weterynarza (co wiązało się już dla niego z na prawdę ogromnym stresem - chłopak wydzierał się już na sam widok wetki, tak mu się źle kojarzyła) z nacinaniem, kłuciem, wyciskaniem. (dodatkowa narkoza, żeby oczyścić ropnia z torebką)
Jak w wypadku Chu-Chu kastracja była koniecznością (chociaż gdyby zrobiło się dla niego osobne stado być może obyłoby się bez kastracji) tak w wypadku innych szczurów być może jest zbyt duże ryzyko.

Tak jak było z Ju-onem. Co prawda był dość hardy dla stada, jednak gdybym go nie wykastrowała, to by żył, gdyż przecież w krótkim czasie po pierwszej narkozie nie miałby dwóch kolejnych. Niestety było o jedną narkozę za dużo. Kastrując nigdy nie wiemy, czy w szybkim czasie stan zdrowia nie pogorszy się na tyle, że będzie się potrzebowało tego "jednego zapasu".

Pierwszy raz spotkałam się z dość nachalnym doradzaniem kastracji w wypadku mojego Hotarubiego. Po kryciu stał się troszkę nerwowy, ugryzł Agnieszkę.
Jednak dla mnie (po na prawdę dłuższych przemyśleniach), jego zachowanie było zupełnie usprawiedliwione. Uważam, że miał prawo w panice zareagować tak jak zareagował. To był ewidentnie nasz błąd: włożyłysmy 13tkę szczurów do transporteru, dla wygody (po raz pierwszy i ostatni) postawiłyśmy go w łazience przy myciu. Wyciągałyśmy po kolei pojedynczo każdego członka stada, i nie odkładałyśmy go z powrotem tak, aby Hota widział, że nic się ze szczurami nie dzieje (a przecież większość pewnie wie, jak potrafią się wydzierać podczas mycia)
W tym wypadku szczur, który nie dawno miał krycie, przebywał tydzień w mieszkaniu gdzie były inne samice i w niedługim czasie miał dołączone trzy maleńkie szczurki MIAŁ PRAWO zachować się w sposób agresywny.
Jestem zaskoczona, że sporo osób uważało inaczej, zwłaszcza hodowcy i osoby zajmujące się dłuższy czas szczurami.
Drugi raz lekko dziabnął mnie przez pomyłkę, ganiając innego szczura. Gdy zauważył, co zrobił od razu się speszył i widać było, że to była pomyłka, z której nie jest dumny.
Od tamtej pory Hota zachowuje się rewelacyjnie.
Bywa nerwowy ale w sposób dla mnie śmieszny i uroczy. Gdy coś go wyprowadzi z równowagi głośno oddycha i daje znać o swoim nastawieniu. To jest szczur, który przychodzi do nas i pokazuje "mamusiu, oni są niedobrzy, denerwują mnie! Pogłaszcz, ściśnij mnie "
Zrobił się z niego miziak i nie mamy żadnych problemów z jego charakterem.
Gdybym słuchała rad wszystkich, to bym go już dawno wykastrowała, bo w oczach innych to jest zły, nerwowy szczur. I żyłby z tą łatką do końca, a kastracja byłaby uważana za jedyną dobrą rzecz jaka mu się przytrafiła. Ja z tą opinią się zupełnie nie zgadzam.

Jeśli chodzi o Mojego Chu to faktycznie jest poprawa. Jednak czy trzy miesiące separacji jest tego warte?
Jeśli chodzi o tolerowanie agresji- nie zdecydowałam się na kastrację czy tez eutanazję na samym początku.
Najpierw było pogorszenie jego nastroju, szczur zaczął się izolować. Potem przyszła terytorialność, zaczął fukać i bronić terenu podczas sprzątania narożnych kuwet. Następnie już poddany głębszej obserwacji przeszedł do delikatnego dziabania. Na wybiegach zaczął się puszyć i nachalnie włazić na kolana, chciał nas dominować - to już przeważyło.
Było wiadomo, że będzie kastrowany, jednak przed kastracją zdążył jeszcze bardzo mocno ugryźć Agnieszkę podczas karmienia chłopaków jabłkiem.
Bardzo dużo poleciało krwi ponieważ CHU jej tego palca rozszarpał.
Aga owszem, doznała szoku, ja musiałam zając się szczurem, włożyć go do transporterka. Ale żadnej z nas nie przyszło do głowy, żeby zrobić mu krzywdę pod wpływem emocji (a dostałam parę takich "dobrych rad") pomimo, że podłoga była cała zakrwawiona.

I tak jak przypadek CHU był dla mnie zachowaniem agresywnym kwalifikującym do kastracji tak, np. Hota nie zaliczał się do niego w ogóle.


Do pytań dotyczących agresji skłoniły mnie wypowiedzi np. L
L. napisał/a:
a Loki po prostu potrafił podlecieć do Ciebie i uszczypnąć w stope czy łokieć. Ja po mimo tego, że z nimi mieszkałam w jednym pokoju - nigdy nie miałam do nich przynajmniej 90% zaufania i jak musiałam ich nakarmić to automatycznie podnosiło mi się ciśnienie (w sensie, że miałam małego stracha).
Nie wiem jak było później, ale mówiłam jej, że kastracja to nie koniec świata.

Nie znam sytuacji, ale gdy ja to czytam, to równie dobrze mogę mieć przed oczami swoich rozbrykanych chłopaków, dla których często takie zachowanie to tylko zabawa.
Tak samo nie znam sytuacji Ledy. Nie wiem na ile była agresywna. Wycofanie, drażliwość to nie jest agresja. Jeśli nie pogryzła kogoś wcześniej przynajmniej dwa razy, jej zachowanie nie jest według mnie kwalifikowane do eutanazji. To, że szczur jest drażliwy, nie ufny i nie lubi ludzi, czasem fuknie nie znaczy, ze ten szczur jest zły! Ma prawo miec inny charakter. Nie każdy musi być miziakiem.
Różnie dobrze mogłabym się pozbyć Echiego, ponieważ długo był niedotykalskim, piskliwym szczurem z którego nie miałam żadnej pociechy.
I jak byłabym ostatecznie w stanie zrozumieć tłumaczenie Madzial, iż zabiła Ledę pod wpływem emocji tak późniejsze dorabianie łatki agresywnego niezrównoważonego szczura jest dla mnie grubą przesadą.
(Dodam, że nie znam sytuacji. Mogę sobie wyrobić jedynie swoje zdanie na podstawie tych informacji, jakie dostępne są dla każdego.)


Powiem tak, ja nigdy nie podejdę zupełnie wyluzowana do klatki szczurzych samic. Boje się. Spotkałam się w większości z (jak dla mnie i moich standardów to agresywnymi) samicami, które rzucają się na obcych przez pręty. I to jest przez właścicieli akceptowane. Natomiast jest jakiś dziwny mit dotyczący agresywności samców, którego ja nie pojmuję. Do mojej klatki każdy może sobie podejść, włożyć palca, nawet zrobić dziubka przez pręty a moje chłopaki co najwyżej wyliżą języczkiem albo delikatnie złapią za paluszek.
Łączenia zawsze trwały najwyżej trzy dni, różnie bywało ale jak dla mnie zachowania moich samców były akceptowalne. Natomiast jak źle musi być, skoro słyszę, że łączenia z samicami trwają nie raz ponad dwa tygodnie o_o

Nie bronię samców, wręcz przeciwnie. Uważam, że żadnej płci nie powinno się demonizować pod względem agresywnych zachowań.

Nakasha napisał/a:
Miałam u siebie mnóstwo samic i samców i tylko samce sprawiały prawdziwe problemy z łączeniem. Moje samice, nigdy przenigdy, nie gryzły specjalnie i celowo do krwi. Za to samce owszem.... Najczęściej te niekastrowane, ale kastratom też się zdarzało.

Samice czasami szarpały młode, rzucały nimi, agresywnie je dominowały, czasem zdarzały się dziaby, ale niegroźne. Bywało, że chwytały maluchy w zęby i ciągnęły po klatce.

Tylko samce rzucały się z zębami i gryzły mocno, głęboko.


Dla mnie takie zachowanie samic jest równie niedopuszczalne jeśli mówimy już zachowaniach agresywnych podczas łączenia. Moje samce zawsze były łagodne w stosunku do maluchów. Owszem, trochę tupały, trochę kopały ale nie chcę aby mówiło się, że wszystkie samce są złe a wszystkie samice idealne. Moim zdaniem zależy to raczej od tak wielu czynników, że nie można zwalić wszystkiego na płeć o___O
Wszystko zależy od np. miejsca w którym mieszkają, relacji w stadzie, ilości szczurów, pogody, warunków mieszkaniowych, nawet nastroju właściciela.

Na dziś koniec : ) Ciekawe czy komuś uda się przez to przebrnąć :D

Nakasha - 2011-10-15, 23:47

zuuzuushii, takie zachowania samic również mi się nie podobają - ale moje samice dawały więcej "lżejszych" sygnałów niezadowolenia i dominacji, a samce szybciej przechodziły do gryzienia. Nie wiem, czy to reguła, tak było u mnie.

Co do szczurów takich jak Hota - owszem, jakiś czas po kryciu mają prawo mieć humory. Ale jeśli przekracza to pewną granicę, to stają się niebezpieczne dla innych szczurów i ludzi. Może być tak, że hormony takim samcom opadną i będzie ok, ale może też być bardzo nie ok. Szczur w takim stanie jest nieprzewidywalny. Dlatego często doradzam w takich sytuacjach kastrację. ;)

emileczka - 2011-10-16, 13:14

zuuzuushii, bardzo się cieszę,że znasz swoje stado i je obserwujesz dzięki temu nie wykastrowałaś Hoty.

Nasze dziewczyny, owszem potrafia obca osobę dziabnąć jak ta pcha do nich palce, albo usta, ale kiedyś tak nie było, zmnienilo się wszystko, gdy przez nasz dom przeszlo mnóstwo zapachów i ludzi, dziewczyny, chcą za wszelką cenę bronić swojego terytorium którym jest klatka. Nas nie gryzą to najważniejsze, a w przypadku gdy są na wybiegu i jest ktoś obcy to nie gryzą. Raz Igła gryzła Monikę jak ta się z nią drażniła, ale nie do krwi.

Oli - 2011-10-16, 13:14

zuuzuushii napisał/a:
I co za sens jest kastracja samca , który ponad trzy miesiące siedzi sam w dunie ?
:shock: tyle czasu leczyłaś ropień pokastracyjny? To nie jest norma. U mnie też było kilka ropni po kastracjach ostatnich, z czego u 2 szczurów były aseptyczne (reakcja alergiczna na nici, ropnie pojawiły się po 3 tygodniach od kastracji), u 2 była to kwestia spania w swoim moczu (chłopcy nie mieli kołnierzy i weszli pod podkład higieniczny), u Burbona była to kwestia rozgrzebania sobie szwów i odrobiny pecha. Żaden z chłopaków nie siedział oddzielony od stada dłużej niż dwa tygodnie.

zuuzuushii napisał/a:
To, że szczur jest drażliwy, nie ufny i nie lubi ludzi, czasem fuknie nie znaczy, ze ten szczur jest zły! Ma prawo miec inny charakter. Nie każdy musi być miziakiem.
podpisuję się pod tym wszystkimi kończynami swoimi!

zuuzuushii napisał/a:
Do mojej klatki każdy może sobie podejść, włożyć palca, nawet zrobić dziubka przez pręty a moje chłopaki co najwyżej wyliżą języczkiem albo delikatnie złapią za paluszek.
a moje chłopaki tak nie robią - łapią zębami i łapkami dość zdecydowanie, wprawdzie by wciągnąć osobnika do klatki, by miział, ale nie jest to delikatne i bezbolesne, jak się ktoś wystraszy, to może mieć zadrapanie. jednak ja nie uważam tego jako przejaw agresji, ale gościom odradzam pchanie paluchów przez pręty, sama też tego nie robię. Nie ma natomiast żadnego problemu by jakieś drzwiczki klatki otworzyć i tak pomiziać chłopaków.
zuuzuushii - 2011-10-16, 16:57

Nakasha napisał/a:
Ale jeśli przekracza to pewną granicę, to stają się niebezpieczne dla innych szczurów i ludzi. Może być tak, że hormony takim samcom opadną i będzie ok, ale może też być bardzo nie ok. Szczur w takim stanie jest nieprzewidywalny. Dlatego często doradzam w takich sytuacjach kastrację.

Oczywiście, że szczur któremu buzują hormony jest nieprzewidywalny i trzeba bardzo na niego (i otoczenie) uważać oraz wnikliwie obserwować. Uważam, że kastrację powinno się doradzać właśnie w takich wypadkach, po pewnej obserwacji (nie po pojedynczym zajściu) gdy jesteśmy pewni, że nic innego nie pomoże. (chociaż wiadomo, że trzeba liczyć się z pewnym ryzykiem) Po prostu byłabym za bardziej ostrożnym doradzaniem tego zabiegu.
Z racji tego właśnie, że dowiaduję się w trzech lecznicach i od paru ludzi, że powikłań jest sporo. Więcej niż wynikało to z informacji, które zbierałam przed kastracją chłopaków.

Oli napisał/a:
tyle czasu leczyłaś ropień pokastracyjny?

Nie tyle, tyko łącznie. Bo Chu-Chu miał nawroty. Gdy się uporaliśmy z jednym pojawiał się następny. Tak więc Chu po wyleczeniu bywał może z tydzień, dwa z chłopakami i potem znów do chorobówki. Tak doszło do pięciu, no i teraz ten szósty, który schował się za pęcherzem i rósł wewnątrz.
Zrobiłam mu wymaz z autobiogramem - nic niepokojącego nie wyszło.
Warunki w lecznicy były chyba w porządku, ponieważ Ju-on nie miał potem problemów z ropniami a byli kastrowani z Chu w tym samym czasie. Juonik umarł na coś innego, coś co zaczęło się przed zabiegiem.
Dziś rozmawiałam w Ogonku na temat ropni pokstracyjnych i okazuje się, że są dość częste (o dziwo te wewnętrzne też) Mało tego, ropnie pokastracyjne potrafią mieć przerzuty do płuc O_O
Niestety ja już jestem mądra po szkodzie.
Ale może ktoś inny będzie już wiedział na co zwracać uwagę. Ja niestety założyłam, że skoro nie widać (tak jak do tej pory) to jest wszystko w porządku :cry:

Nakasha - 2011-10-16, 17:25

zuuzuushii, ja kastrowałam sporo samców i ropnie nie są regułą, szczególnie, jeśli daje się szczurom po zbiegu antybiotyk przez 7 dni. ;)

A moje samice nie gryzą przez pręty, można im wsadzać paluchy. :D

zuuzuushii - 2011-10-16, 17:35

Nakasha, Tak? tylko, że ja teraz od weterynarzy słyszę co innego.
Nagle okazuje się, że "tak, ropnie się zdarzają, często, tak , to norma "

Nagle też słyszę od osób, które kastrowały szczury, że to normalne. (Wiadomo, że nie u każdego) ale przynajmniej u paru się zdarzył chociaż jeden.

Nie chcę, aby zabrzmiało to tak, iż jestem rozgoryczona po ostatnich wypadkach. Po prostu bardzo zdziwiło mnie, iż ropnie zostały w temacie kastracji właściwie pominięte. A ja dowiedziałam się o tym dopiero po kastracji.

Ale to jest temat o agresji, o powikłaniach chciałam wspomnieć jedynie po to, aby uczulić innych na możliwe powikłania, które mogą się skoczyć gorzej niż przymusowym aresztem.
Po prostu denerwuje mnie szastanie kastracją jako lekiem na całe zło. Czasami mam wrażenie, że doradza się to nawet wtedy, gdy facet się zacznie ocierać czy znaczyć za mocno teren O_O Chcesz mieć miziaka z ładną sierścią? Kastruj!
Na wziewnej wszystko można, bo przecież narkoza to jedyne ryzyko :/

wuwuna - 2011-10-16, 19:32

zuuzuushii, to nie jest reguła, ja miałam 10 kastrowanych szczurów i ani jeden nie miał powikłań w postaci ropni czy innych. Najczęściej chyba powodem jest albo słaba higiena przy zabiegu, albo złe szwy, czy indywidualna reakcja organizmu.

Kastracje się doradza, bo czasem właściciel po prostu sobie nie radzi z danym przypadkiem, mimo iż on może i nie jest jakiś poważny.
Ale szczur ma być przede wszystkim pociechą dla właściciela, a nie obarczeniem, którego się boi.

Ja brałam w pewnym momencie wręcz agresywne szczury do socjalizacji, takie które gryzły były lękliwe, przerażone i dominujące wszystko i dookoła.
A powiem tyle da się z takim szczurem żyć, ale kiedy takich trudnych szczurów nagle robi się kilka nie ma już stada, a kilka albo i więcej.

Ale w nawiązaniu do tematu, agresja dotycząca dzieci nie powinna mieć miejsca i dla mnie taki szczur już jest 'spalony'.

zuuzuushii - 2011-10-16, 19:53

wuwuna napisał/a:
to nie jest reguła
no na pewno nie jest to regułą, ponieważ gdyby tak było, to byłoby na ten temat więcej informacji.
Być może jestem teraz na to wyczulona, ponieważ ten temat mnie dotknął i nagle odnajduję w okół siebie więcej takich przypadków, nie wiem. (coś jak z kobietami w ciąży ^^ ) W każdym razie nie wzięłam sobie tego z powietrza. Weterynarze mi to powiedzieli.

Ja wykastrowałam szczury w dobrej klinice, przyjmowały antybiotyki tak wiec pozostaje kwestia indywidualna Chu-Chu.
wuwuna napisał/a:
Ale w nawiązaniu do tematu, agresja dotycząca dzieci nie powinna mieć miejsca
dzieci ludzkich czy szczurzych?
Spalony to znaczy z nastawieniem na uśpienie?
wuwuna, takie szczury o jakich ty piszesz, sama pewnie poddałabym kastracji. To nie jest tak, ze jestem nagle przeciwna.
Po prostu moim zdaniem kastracja jest polecana zbyt często jako panaceum na wszystko. I tak jak w przypadku samic jestem za, ponieważ pomaga im to uniknąć wielu chorób tak w przypadku samców przechodzących "tylko" burzę hormonalną w wieku w którym jest to przecież naturalne uważam ze czasem lepiej może przeczekać. (chyba, że na prawdę jest agresywny, rzuca się na wszystko i gryzie. Mi chodzi o takie przypadki, gdzie złe zachowanie pojawia się sporadycznie, rzadko albo jest wręcz pojedynczym incydentem )

emileczka napisał/a:
zuuzuushii, bardzo się cieszę,że znasz swoje stado i je obserwujesz dzięki temu nie wykastrowałaś Hoty.
taa :/ wydawało mi się, że znam stado a jednak nie zauważyłam, że z Chu-Chu jest coś nie tak. Fakt, to był dość specyficzny szczurek ale to nie zmienia faktu, że nie powinnam uczyć się na aż tak drastycznych błędach :(
wuwuna - 2011-10-17, 00:29

zuuzuushii napisał/a:
dzieci ludzkich czy szczurzych?
szczurzych, szczurzych ;)
zuuzuushii napisał/a:
Spalony to znaczy z nastawieniem na uśpienie?
Nie! Absolutnie nie popieram eutanazji chorych umysłowo, neurologicznie, nadpobudliwych zwierząt chyba, że szkodzą same sobie w stopniu bardzo zaawansowanym, ale to do rozważania indywidualnie oczywiście.

Spalone- ja miałam na myśli jako do dalszej hodowli, jako porażka hodowlana.
Dzieci w każdym gatunku są traktowane a przynajmniej powinny być jak coś nie zagrażające stadu, hierarchi. Tak mi się przynajmniej wydaje. Więc skoro maluchowi się krzywda staje to już bardzo źle o takim dorosłym zwierzęciu świadczy (nie mówię o wypadkach..) Nie wytłumaczyłam dokładnie wcześniej.
zuuzuushii napisał/a:
wuwuna, takie szczury o jakich ty piszesz, sama pewnie poddałabym kastracji.
powiem ci tyle, ja wszystkie przypadki które gościłam pod swoim dachem jako trudne, nie nadawały się do życia w normalnych warunkach, trzeba było na nie uważać, pracować nad nimi i z nimi próbując się dogadać.
I z wieloletniej obserwacji widzę, że czasem, nie ma sensu wiele miesięcy czekać na uspokojenie się skoro wiemy, że ojciec i 2 braci byli agresywni. Owszem może by i przeszło temu, ale dla mnie szczury mają być 'maskotkami' a nie zwierzętami, które trzeba traktować z taką dozą ostrożności jak conajmniej pitbule z games

AngelsDream - 2011-10-18, 10:11

Pozwolę sobie odnieść się do pobocznego wątku w tym temacie, czyli kastracji oraz także powikłań z zabiegiem związanych.

Z moich samców wykastrowane zostały:
z powodu zachowania: Orbith, Cid
z powodów zdrowotnych: Grotti i Ghost, samce odmiany LH

Grotti faktycznie nie przeżył zabiegu, jego organizm źle metabolizował narkozę, stłuszczona wątroba nie podołała, jednak pozostałe ogony wygoiły się bez problemu. Być może znaczenie miał podawany antybiotyk oraz duża dbałość o warunki, w jakich panowie się goili. Cid był chorowity, mimo to po kastracji nie miał żadnych problemów. Ghost, jako LH, miał pełne prawo goić się gorzej, nic takiego się nie stało. Natomiast, faktycznie, kastracja jest czasem doradzana trochę na wyrost. Nie można jednak zignorować tego, że wykastrowane samce zazwyczaj żyją po prostu spokojniej, mniej biorą do siebie, mniej się przejmują tym wszystkim, co pełnoprawne samce może niepokoić. Ten psychiczny luz okazuje się czasem zbawienny dla zdrowia, nie tylko dla palców właścicieli czy pozostałych ogonów.

quagmire - 2011-10-18, 10:30

zuuzuushii, ja na 6 kastracji miałam w jednym, pierwszym przypadku ropnia.
Zdarzały mi się też ropnie podziabowe - większe lub mniejsze.

Czy Chu-chu nic niezwykłego nie wyszło na wymazie, bo nie pamiętam?

Chciałam się odnieść jeszcze do tego:
zuuzuushii napisał/a:
Jestem zaskoczona, że sporo osób uważało inaczej, zwłaszcza hodowcy i osoby zajmujące się dłuższy czas szczurami.

Trzeba zwrócić uwagę, że większość hodowców trzyma samice. Mimo wszystko zachowanie i specyfika samic bardzo różni się od samców, różni się też to, co możemy akceptować, a do tego każdy z nas ma swoje wyobrażenia odnośnie swoich szczurów. Jednym niektóre zachowania nie przeszkadzają, a innym tak.

Kastrowałam szczury z różnych powodów:
Dedo - mocne naładowanie hormonami - Milo, alfa nie był w stanie go zaakceptować;
Zefir - nie chciał się połączyć z chłopakami (miał już ponad rok) - gryzł moje szczury, podejrzewam, że gdyby to on obrywał, to może bym dłużej próbowała łączyć bez kastracji;
Gargamel - ogromny lęk przed innymi szczurami, nie wiedział, że jest szczurem, nie potrafił się zachować, więc obrywał, a to tylko wzmacniało jego strach;
Hiroaki - nadrważliwość na zapachy obcych w swoim domu, przy gościach się strasznie stresował - gdy po jednej z wizyt dochodził do siebie przez 2 dni, zdecydowałam, że kastracja będzie najlepszym rozwiązaniem;
Szuwary i Maurycy - naładowanie hormonami i ogromna piskliwość, miałam tak rozwalone stado i tak głośnie, że było to niedowytrzymania.

W każdym przypadku kastracja przyniosła oczekiwane rezultaty. Za każdym razem się ogromnie bałam, że coś może być nie tak. Ale czasami po prostu warto i to bardzo. Ale decyzję i tak musi podjąć właściciel, bo to on najlepiej zna swoje zwierzę i swoje oczekiwania wobec niego.

zuuzuushii - 2011-10-18, 12:44

quagmire napisał/a:
podejrzewam, że gdyby to on obrywał, to może bym dłużej próbowała łączyć bez kastracji
ja z kolei z Ju-onem miałam na odwrót. Tak oberwał w jajka, że stwierdziłam, iż skoro samo stado chciało go wykastrować to ja nie mam nic do gadania.
zuu napisał/a:
Zrobiłam mu wymaz z autobiogramem - nic niepokojącego nie wyszło.

jakby wyszło, to Chu nie został by dołączony do stada.
Wiecie, co... oczywiście największe pretensje mogę mieć do siebie, że nie pomyślałam. Ale ja jestem też zła, że nikt mnie nie poinformował, że te ropnie mogą się robić do wewnątrz. Tyle co się nachodziłam z nim do weterynarza, czytałam o kastracji.
Dopiero od Bel dowiedziałam się, że to może być uczulenie od nici. Pomimo, że wcześniej rozmawiałam z paroma osobami, chodziłam do weta. Wrrr... Dopiero jak się o tym wspomniało weterynarzowi, to się okazało, że no tak, to raczej od tego :/
( Chyba nie muszę dodawać, że zachowywałam higienę? )


Oczywiście kastracja podziałała genialnie na Chu, zrobił się wspaniałym szczurem... tylko co mi teraz po tym :/ To tylko jeszcze bardziej boli.
quagmire napisał/a:
Trzeba zwrócić uwagę, że większość hodowców trzyma samice. Mimo wszystko zachowanie i specyfika samic bardzo różni się od samców, różni się też to, co możemy akceptować, a do tego każdy z nas ma swoje wyobrażenia odnośnie swoich szczurów.

Też już dawno doszłam do tego wniosku. Niestety, w informacjach dotyczących hodowli nie ma wzmianki, że owszem hodowca służy pomocą ale tylko w wypadkach dotyczących samiczek, bo o samcach to mają jedynie pewne wyobrażenie.
Hodowca powinien być autorytetem we wszelkich kwestiach dotyczących szczurów (przede wszystkim chodzi mi o behawior, bo od leczenia są weterynarze) W większości wypadkach może i tak jest. Chociaż ostatnie wydarzenia ostatnio mocno zrewidowały mój pogląd na ten temat.

Chciałam jeszcze tak na wszelki wypadek wyjaśnić (żeby nie było jakichkolwiek nieporozumień) ja nikogo nie atakuję ani nie oskarżam, nie czepiam się itd. itp :roll:
Chciałam tylko zwróć uwagę na to, iż mogą być takie a nie inne powikłania. Po to, aby na przyszłość, inne osoby wiedziały na co powinny zwracać uwagę kiedy się coś zaczyna dziać.
Nie chcę, aby nagle wszyscy zaczęli udowadniać, że skoro to tylko mój jednorazowy przypadek to właściwie się to nie wydarzyło i nie ma o czym wspominać. A mam wrażenie również, iż najchętniej wolałoby sie to zwalić na złe warunki w klinice (nie nie robiłam tego w podziemiu :roll: ) albo na źle zachowaną higienę (duna była myta antybakteryjnymi środkami codziennie)

Cholera, ale się zrobił offtop, chciałam tylko o tym wspomnieć, nic więcej. Nie musicie wszyscy teraz bronić kastracji ^ ^ bo nie o to mi chodziło. Na moim przypadku, możecie się czegoś nauczyć, ale to czy zechcecie, to już zależy tylko od was.

quagmire - 2011-10-18, 13:25

zuuzuushii, ale ja nie bronię kastracji - wręcz przeciwnie. Podałam po prostu przykłady sytuacji, w jakich ja się zdecydowałam na kastrację. W sumie żaden z nich (może z wyjątkiem Dedo), nie został wykastrowany ze względu na agresję.

Dedo miał właśnie ropnia, ponieważ dostał uczulenia na nić.
Kiff Pyl bujał się z ropniami po kastracji przez dobre kilka miesięcy, też dlatego, że jest skłonny do uczuleń. I wcale nie uważam, że ropnie są normalne. Zdarzają się bez naszego wpływu - w sensie higiena i dobre warunki - ale podnoszą też znacznie koszty kastracji. Czasami nawet kilkukrotnie. Nie licząc czasu odizolowania szczura od stada i ewentualnych jego problemów z przyłączeniem w przyszłości.

Nakasha - 2011-10-18, 17:20

zuuzuushii, samce po kastracji mogą mieć ropnie. Od nici, od zakażenia, od czegokolwiek. Mogą być ropnie wewnątrz ciała, mogą być w mosznie. Rozumiem, że jesteś rozgoryczona, ale jeśli piszesz tak ogólnie, to ciężko się do tego odnieść. Dla mnie te ropnie są oczywiste i wiele razy czytałam o tym na forum i sama o tym pisałam. Ale o takich sprawach powinien informować przede wszystkim weterynarz. I zawsze trzeba się dopytywać, bo przecież nikt nie wie, czego Ty nie wiesz i co jeszcze warto Ci powiedzieć. ;)

Niedawno Bel pisała do mnie SMSy z pytaniami o opiekę nad Velvetem i Perkiem po zabiegach i w pewnym momencie zdziwiłam się, że nie wie pewnych podstawowych rzeczy. ;) Nie przyszłoby mi do głowy, że ktoś, kto operował tyle szczurów, może akurat tego nie wiedzieć. I tak pewnie często jest - zakładamy, że wiemy o czym myśli ta druga osoba i potem są nieporozumienia. ;)

Co do opieki nad samcami, to każdy ma na ten temat swój pogląd. Dla mnie nawet puszczenie się i ocieranie są niedopuszczalne i często proponuję kastrację. To nie jest jedyne wyjście, czy prawda absolutna, każdy może wybrać inną metodę. ;) Ale uważam, że szczur z nadmiarem testosteronu się męczy i nie ma sensu tego ciągnąć.

Kastrowałam 25 moich samców, z czego ropnie pokastracyjne miały 4, nie przeżyły kastracji 2...

believe_86 - 2011-10-18, 21:41

Nakasha, ej ja pytałam o enro :P a nie o opiekę ;)
Ja nie widzę nic złego w kastracji samcoli. Kastrowałam 10 szczurów w tym jeden kastracji nie przeżył. Większość kastrowanych szczurów wykazywała ogromną agresję wobec innych- burza horm. lub dołączenie do stada w wieku +1 ale zdarzało się (np. Frugo czy Emoszczur) gdzie zrobiłam to z własnej wygody- szczur był dosyć napastliwy, wszczynał bójki w stadzie a przy ilości 20+ jest to totalna katastrofa. Ropnie? jak najbardziej. Powrózki głównie. Ale ja na agresję sobie nie pozwolę. Owszem- jest to małe zwierzę, nie wyrządzi takiej krzywdy jak pies. Mimo wszystko jest to zwierzak z którym chciał nie chciał ma się kontakt fizyczny- czy to sprzątanie klatki, karmienie, pielęgnacja czy wizyta u weta. Ja zwierzaka muszę być pewna.

Oli - 2011-10-18, 22:34

AngelsDream napisał/a:
Nie można jednak zignorować tego, że wykastrowane samce zazwyczaj żyją po prostu spokojniej, mniej biorą do siebie, mniej się przejmują tym wszystkim, co pełnoprawne samce może niepokoić.
ja z obserwacji swoich kastratów widzę także, że samcom kastrowanym później zaczynają siadać tylne łapy

zuuzuushii napisał/a:
Ale ja jestem też zła, że nikt mnie nie poinformował, że te ropnie mogą się robić do wewnątrz.
nic byś i tak z tym nie zrobiła, tzn. teoretycznie można operować ropnie wewnętrzne, ale jest to jedna z operacji najwyższego ryzyka, bo wylanie się ropnia do jamy brzusznej powoduje zapalenie otrzewnej, a to na ogół = śmierć

Ja miałam teraz serię kastrowanych samców, dokładnie 12. Z czego ropnie miało 3 (2 ewidentne uczulenie na nici, bo ropnie pojawiły się 3 tygodnie po zabiegu kiedy rana pokastracyjna już dawno była wygojona, a Burbon sobie rozwalił szwy i zakaził ranę), 2 miała podejrzenie ropni, ale po nacięciu okazało się, że jest to jedynie zapalny rozrost tkanek (może i zrobiłby się z tego ropień, ale tak nie było). Wcześniejsze kastracje moich szczurów (13 sztuk) przebiegło bez problemu, zabieg przeżyły wszystkie, jeden zmarł w wyniku komplikacji po zabiegu.

wuwuna - 2011-10-19, 00:24

Oli napisał/a:
ja z obserwacji swoich kastratów widzę także, że samcom kastrowanym później zaczynają siadać tylne łapy
Jestem ciekawa bardzo mogłabyś rozwinąć (może wiesz) jaka jest przyczyna tego?
Oli - 2011-10-19, 00:58

wuwuna, nie wiem, ale podejrzewa wpływ testosteronu. Postaram się poszperać i poszukać czegoś na ten temat.
wuwuna - 2011-10-19, 01:05

Oli napisał/a:
Postaram się poszperać i poszukać czegoś na ten temat
To gdybyś coś się dowiedziała, to koniecznie daj znać. :)
Nakasha - 2011-10-20, 11:02

believe_86, nie bierz tego do siebie, to był tylko przykład :oops: mnóstwo osób pyta o różne rzeczy, w tym ja, a wydawałoby się, że "już powinno się to wiedzieć". Ale nikt nie wie wszystkiego i dlatego czasami ciężko jest wpaść na pomysł, co jeszcze trzeba wyjaśnić.

Cytat:
eoretycznie można operować ropnie wewnętrzne, ale jest to jedna z operacji najwyższego ryzyka, bo wylanie się ropnia do jamy brzusznej powoduje zapalenie otrzewnej, a to na ogół = śmierć

Dokładnie z tego powodu zmarł Lemmi. Ale jego ropnie nie miały związku z kastracją. :(



Co do agresji, to jeszcze dodam, że moje kastrowane samice po zabiegu stawały się odrobinkę spokojniejsze. U niektórych, jak u Miyu czy Ariany, zmiana była ogromna, u innych ledwo zauważalna.

L. - 2013-03-10, 20:39

po mimo tego, że temat trochę przygnębiający, może warto do niego wrócić?
kolejny przypadek u Pylki, a jeśli pamięć mnie nie myli to od ostatniego postu w temacie do dzisiaj nie był on jedyny.

czas pokazuje, że nie jest to rzecz codzienna, ani nagminna, ale mimo to na mój gust pojawiająca się zbyt często [chyba, że takie wrażenie powoduje ładunek emocjonalny].

może warto zrobić listę takich szczurów?
wiek szczurów łączonych + okoliczności

AngelsDream - 2013-03-10, 20:44

L., co miałoby to na celu, prócz nastraszenia osób niedoświadczonych i udowodnienia, że szczury nie są tak stadne jak twierdzimy, że są?

Jeśli myślisz, że wyciągniemy schemat, to ja bardzo wątpię.
A doświadczenie z samcami mam duże.

Pyl - 2013-03-10, 21:59

L., jak dla mnie można robić listę, jeśli Wam to pomoże, proszę bardzo.

Problem, w tym, że ja działań AXLa nie podepnę jednoznacznie pod hasło "agresja". Napisałam wprost - nie umiem ocenić na ile było to działanie zamierzone a na ile przypadek. I skoro nie umiem ocenić tego dziś, na świeżo mając przed oczami sytuację to nie wiem czy ocenię to kiedyś później.
Dla jasności - maluch panikował w stosunku do dużych szczurów. Zarówno na wybiegu tydzień temu, jak w stosunku do własnego ojca, z którym maluchy pomieszkiwały w klatce (w ramach przyzwyczajania się do dużych szczurów - Qbuś to akurat ideał szczura do łączenia). W trakcie łączenia szczury były spokojne, przez ok. kwadrans współistniały pokojowo - wąchały się, obsikiwały, maluchy popiskiwały przy tym, ale bez tragedii, nie było panicznych ucieczek, co najwyżej nerwowe pisknięcia i znieruchomienia (c)Habra oraz boksowanki Hafla.
Z drugiej strony AXL jest szczurem namolnym i jak dominuje to upierdliwie - tylko dlatego stracił jajka. Nie wykazuje (i przed jajcięciem tez nie wykazywał) zachowań typowo hormonalno-agresywnych - nie puszy się, nie ociera, nie bije ogonem. Po wszystkim jak wyciągnęłam go z wanny to bez najmniejszych problemów, nawet się nie odwrócił do chwytającej go ręki.

W przypadku tego łączenia podejrzewam, że nałożyła się namolność AXLa z paniką Hafla.
Chwilę wcześniej AXL zdominował (c)Habra i maluch jest cały. Różnica była taka, że (c)Haber jest mniejszym panikarzem w stosunku do szczurów i bardzo ładnie się poddał. A Hafel nie. Może za bardzo się wyrywał? Może AXL chciał go mocniej przytrzymać?
Nie znajdę odpowiedzi na te pytania. Niestety.

Ale przy całej tej sytuacji i moim dzisiejszym przygnębieniu daleka jestem od przypisania AXLowi łatki "agresor". Na pewno jest to "szczur-ryzyko".

pszczoła - 2013-03-10, 22:29

O ile mi wiadomo takie sytuacje zdarzały sie również samicom. Może o wiele rzadziej, ale jednak... Dochodzimy więc do tematu "agresja doroslych w stosunku do mlodych". I tu nijak nie ma reguły ani tym bardziej sposobu, by to przewidzieć lub zapobiec :(
To "się zdarza" można powiedzieć, mimo że to ogromnie przykre i niesprawiedliwe.

AngelsDream - 2013-03-10, 22:38

pszczółka, zdarzyło się i to nawet rodowodowym samicom. Nie każdy taki przypadek jest taki sam, nawet nie każdy świadczy o agresji. Poradnik łączenia został drobiazgowo odświeżony, ale niczego nowego nie wynajdziemy. To nadal zwierzęta. Wprowadzając pewne schematy, możemy nawet nasilić ilość takich wypadków, bo ludzie będą się bardziej bać i bardziej ingerować.
L. - 2013-03-10, 22:43

Cytat:
O ile mi wiadomo takie sytuacje zdarzały sie również samicom.

aczkolwiek mam wrażenie, że to ułamek w stosunku do tego co się zdarza samcom.


jasne, że się zdarza, aczkolwiek może jest jakiś mechanizm, czy bodziec, którego nie zauważamy rozpatrując to indywidualnie.

tym bardziej, że podczas eksperymentów behawioralnych w środowisku laboratoryjnym wychodziło, iż dorosłe samce są bardziej potulne w stosunku do maluchów. a także, iż samice podczas dołączania nowego osobnika do stada są bardziej zaciekłe, a do tego potrafią dotkliwie ranić.
co u nas [nie empirycznie i subiektywnie] wydaje się być odwrotne.


edit: żeby nie skłamać, bo rozmawiałam z tymi ludźmi jakieś 2 lata temu, więc istotne szczegóły mogły mi ulecieć.
http://www.homunculus.ug.edu.pl/projekty.html
o ile ten eksperyment jest na stronie.

AngelsDream - 2013-03-10, 22:55

Cytat:
tym bardziej, że podczas eksperymentów behawioralnych w środowisku laboratoryjnym wychodziło, iż dorosłe samce są bardziej potulne w stosunku do maluchów. a także, iż samice podczas dołączania nowego osobnika do stada są bardziej zaciekłe, a do tego potrafią dotkliwie ranić.


Może wszystko rozbija się o "stadność", o ilość kontaktu z młodszymi szczurami?

Pyl - 2013-03-11, 00:18

AXL jako jedyny ze stada nie miał wcześniejszych kontaktów z maluchami - jest najmłodszy, więc nie miał doświadczeń z łączeniem maluchów. Ma też wysoką pozycję.
Dotychczas przyłączałam maluchy "częściej", czyli nie było sytuacji, aby półtoraroczny szczur miał pierwszy w życiu kontakt z małymi. Tylko czy to jest klucz?

AngelsDream - 2013-03-11, 08:18

Mogę też dodać do listy łączenie z samcami, które niedawno (2-3 miesiące?) kryły, a maluchy dołączane nie są ich dziećmi, ale to trzeba byłoby przeanalizować do tyłu.
Oli - 2013-03-11, 20:43

oczywiście, że samce są bardziej potulne - wystarczy popatrzeć na ilość, z którą się łączy danego malucha ;) zdarzały się przypadki, owszem, sama takowe przeżyłam, ale według mnie rozpatrywanie tego nic nie zmieni. trzeba dobrze znać swoje stado, jego reakcje, a i tak należy się spodziewać niespodziewanego. z tego co Pyl napisała mnie wygląda to na typowy wypadek, kiedy nachalny szczur, w dodatku wysoko w hierarchii chciał "po swojemu" zdominować delikatnego szczura (maluchy mają bardzo cienką skórę). U mnie tak zabity został Blue Berry SR, z takich powodów poraniona została Zuri (pazurami miała porobione ogromne rozcięcia). analiza nic nie wniesie poza wnioskiem, że trzeba poznawać swoje szczury, obserwować je i uczyć się indywidualnych reakcji każdego, bo nie ma schematu.
Nakasha - 2013-03-23, 17:59

Ja przez 8,5 lat historii szczurów miałam ich prawie 100 i nigdy mi się nie zdarzyło, żeby samica zagryzła młode podczas łączenia (przypadku Ayi nie liczę - broniła swoich dzieci). A samce, owszem, zdarzyło mi się to 2 razy (hmm, 3, ale w jednym wypadku szczur miał guza w mózgu więc tego nie liczę). Za to często zdarzało się, że samice bety były bardzo nerwowe i nachalne przy dominowaniu, ale nigdy nie skończyło się to zagryzieniem.

Przy porównywaniu eksperymentów laboratoryjnych i naszych doświadczeń trzeba być ostrożnym. Laby mają dobrane stada wg jakiegoś kryterium, raczej nie dołączają w kółko do stad nowych szczurów, warunki eksperymentu też są ściśle określone. A u nas jest różnie, jedni mają liczne stada i członkowie dosyć często się zmieniają, są dołączane nowe, inni mają nieliczne stada, inni rzadko dołączają nowe szczury. No i same szczury są różne.

Mimo tego wydaje mi się, że ilość zagryzień jest na tyle mała, że ciężko by wysnuwać jakieś teorie, czy szukać schematów...


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group